Bóg nie zna zła

to znaczy:

Prawdziwy Bóg nie zna zła

Sprzeczność między faktem, że Bóg jest dobry, a istnieniem zła

Okladka broszury Prawdziwy Bóg nie zna zła

Wprowadzenie

Naukowiec, badając temat oznaczony w tytule, powinien zachować swoje metody badawcze, pomimo że zajmuje się problemem, dla którego nauka nie ma praktycznie żadnych narzędzi badawczych. Zwykle naukowiec skupia się na typowych dla siebie pytaniach, których używa nauka: “kto?, “co?, jak?, w jaki sposób?”, unikając angażowania się w pytanie: “po co?” Oczywiście nauka zajmuje się czasem pytaniem: “dlaczego?”, chociaż próba odpowiedzi na nie może spowodować, że stanie się ona filozofią.

Równocześnie badający sprawę naukowiec nie powinien automatycznie przyjmować terminologii „kościelnej” dla tak ważnych pojęć jak Bóg, człowiek, dusza, anioł czy Szatan. Religie najczęściej posługują się narzuconymi dogmatami, ścisłymi doktrynami wiary czy ustaloną przez wieki interpretacją swoich świętych ksiąg. Tymczasem naukowiec nie musi przyjmować takich ograniczeń, jakie robi religia. Nie może zatem, tak jak ludzie wiary, poruszać się po omacku w badanej przez siebie tematyce. Dla spójności całokształtu wiedzy o wszechświecie jest raczej zobowiązany do korzystania w kolejnych badaniach z najnowszych osiągnięć swoich kolegów.

Jako naukowiec chcę obiektywnie określić podstawowe pojęcia, szczególnie takie jak Bóg, człowiek, dobro czy zło. Równocześnie będę się starał ustalić absolutny stan odniesienia dla tych badań, używając w formie założenia fakt istnienia Pierwszej Przyczyny wszechrzeczy czyli Bytu Pierwoistnego. W tym celu stworzyłem analityczny system badawczy o nazwie essenceizm.

1. Ogólne określenia

1.1 Bóg – Byt Pierwoistny

Pod pojęciem Prawdziwego Boga, czyli w moim systemie badawczym Bytu Pierwoistnego, rozumiem obiekt mojej analizy prowadzonej na podobieństwo badań naukowych. Określenie Byt Pierwoistny wprowadzam po to, aby, na ile to możliwe, dokonać w miarę naukowego i obiektywnego zbadania możliwości istnienia Pierwszej Przyczyny lub Stwórcy Wszechrzeczy. Nie będę się zatem odnosił do różnych „bogów” ukształtowanych przez teologie licznych wyznań na przestrzeni wieków. Analizowany tu Byt Pierwoistny nie jest Zeusem, Ozyrysem, Wielkim Manitou, Ormuzdem, Jahwe, Allahem czy nawet Bogiem Ojcem.

Do zrozumienia Bytu Pierwoistnego nie jest potrzebna Biblia, Koran ani żadna inna święta księga. Jego istnienie i przymioty wynikają z otaczającego nas kosmosu. Po zbadaniu praw czasoprzestrzeni wszechświata oraz stanu „przestrzeni” poza nią, czyli niematerialnej sfery poza czasem i przestrzenią, doszedłem do wniosku, że taki Byt Pierwoistny jest koniecznością. Zmusiło mnie to do bardzo uważnej analizy astrofizyki teoretycznej, fizyki klasycznej, fizyki kwantowej oraz wielu innych nauk, w tym oczywiście biologii. Wszystko to w celu poznania faktów, które mogą świadczyć o konieczności istnienia Pierwszej Przyczyny.

Byt Pierwoistny jest Bytem istniejącym od wstecznej nieskończoności, czyli od zawsze. W rozwinięciu tej definicji należy dodać, że Byt Pierwoistny, którego łączymy z wiecznością, istnieje obecnie i będzie istnieć zawsze. Tego oczywiście nie można udowodnić. Jest to na razie warunek wyjściowy, który przyjmuję jako założenie. Wynika on z intuicyjnego zrozumienia Początkowej Konieczności. To założenie będzie stale przeze mnie sprawdzane. Każde ważne twierdzenie w tym opracowaniu podlega weryfikacji przy użyciu sformułowania: „jeżeli taki Byt Pierwoistny istnieje, to…”. Od wyniku tej weryfikacji będzie zależał końcowy rezultat tego opracowania.

Należy dodać, że Byt Pierwoistny powinien być Przyczyną Sprawczą, czyli Stwórcą, gdyż to jest podstawowy powód, dla którego w ogóle zastanawiamy się nad Jego istnieniem.

Oczywiście, jeżeli On istnieje, to musi być Absolutem, Doskonałością i  Nieskończonością oraz kojarzyć się ze źródłem absolutnego Dobra.

Absolutność tego Bytu oznacza, że jest On niezależny od niczego i od nikogo. Jest zatem Bytem „bezwarunkowym”, niezależnym również od naszej opinii o Nim.

To, że Byt Pierwoistny jest doskonały, oznacza, że jest to Jego maksymalny i ostateczny stan, a także ostateczny wymiar tego, co dokonuje. W praktyce należy rozumieć to tak, że Jego dzieła nie wymagają poprawy ani modyfikacji w celu wprowadzenia udoskonaleń. Ich stan jest bowiem „dopracowany” pod każdym względem.

To, że Bóg jest nieskończonością, oznacza, że był, jest i zawsze będzie.

Zatem, jeżeli Stwórcę traktujemy poważnie, to powinien być Bytem tworzącym tylko samo dobro, piękno i miłość oraz stanowić źródło doskonałej mądrości i wszechwiedzy. Na przykład Biblia podkreśla, że po każdym dniu stworzenia Bóg stwierdzał, że stworzył dobro. Z tego wynika logiczny wniosek, że gdyby Bóg o podanych powyżej atrybutach stworzył wszechświat, to nie mogłoby być w nim miejsca na coś takiego jak zło.

 

1. 2. Człowiek  – Istota wieczna

Wnioskując na podstawie obserwacji rozwijającej się cywilizacji ludzkiej, należy przyjąć, że człowiek nie należy do świata zwierząt. W takim razie warto zastanowić się nad jego podobieństwem do Bytu Pierwoistnego. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że człowiek jest na razie jedynym znanym nam bytem, który ocenia przymioty Bytu Pierwoistnego, traktując niektóre z nich jako „swoje”.

Jak zatem opisać człowieka?

Gdy zwracamy się do innego człowieka, to nie rozmawiamy z elementami jego ciała, ale z „kimś, kto jest w środku”.

Dlatego człowieka warto określić jako byt będący integracją osoby fizycznej i osoby duchowej. Ta pierwsza jest ciałem obdarzonym zmysłami i  instynktami, trochę przypominającymi zmysły zwierzęce. Tymczasem osoba duchowa jest bytem, którego będę oceniać w stosunku do Bytu Pierwoistnego. Zastępuje ona w mojej analizie pojęcie duszy. Twierdzę, że wyłania się ona z Bytu Pierwoistnego, tak jak noworodek wyłania się z łona matki. Zostało to określone w Biblii jako „tchnienie Stwórcy” powodujące, że pierwszy człowiek stał się istotą żywą. Można to interpretować jako przeniesienie części wiecznej Osobowości Stwórcy na człowieka. Zatem narodzenie się osoby duchowej nie jest wynikiem zapłodnienia, jak to ma miejsce w przypadku fizycznego poczęcia w łonie kobiety.

Według essenceizmu osoba duchowa jest kształtowana w Osobowości Bytu Pierwoistnym z Pierwoistnej Energii przenikniętej przez skupioną w Jego Sercu Inteligencję, Wolę i Uczuciowość. W momencie opuszczania przez noworodka łona matki zostaje ona wszczepiona w rodzące się ciało fizyczne jako nowa osobowość odzwierciedlająca Osobowość Stwórcy. Przekazuje On jej jakby część Samego Siebie. Dzięki temu możemy mówić o wieczności zawartej w człowieku. Potem dalej idziemy przez życie, starając się udoskonalić swój stan. Gdy nasze ciało fizyczne jest już stare i zbędne, to uwalniamy się od niego. Odtąd żyjemy już jako właściwy duchowy człowiek. Stajemy się bowiem niewidzialną istotą żyjącą wiecznie w świecie poza czasem i przestrzenią, który można nazywać światem duchowym. W oparciu o powyższe ustalenia definiuję człowieka jako byt istniejący wiecznie od momentu swych narodzin.

 

2. Wstępna analiza zapisów biblijnych

Ponieważ moje opracowanie analizuje zjawisko powstania zła, którego zrozumienie wykracza poza możliwości badań naukowych, to postanowiłem użyć symbolicznych opisów biblijnych, aby wyjaśnić to skomplikowane zjawisko.

W Ogrodzie Eden „biblijny” Bóg – Ojciec Niebieski pyta: „Gdzie jesteś, Adamie?” (Rdz 3,9). Czyżby Adam zagubił się gdzieś w zakamarkach tego Ogrodu? Widocznie stało się coś takiego, że przestali się dostrzegać. Stwórca powinien być wszystkowiedzący w zakresie całego Swojego wszechstworzenia, a zatem nie chodzi tu o zwykłe zagubienie się. Adam jakby wypadł poza ramy ówczesnego świata, którego obrazem był Ogród Eden. Przestał być „widoczny”, gdyż znalazł się w sferze zła, nieznanej Stwórcy. Nie ma też żadnej konkretnej informacji, że Adam się odnalazł, to znaczy, czy pozostał dalej w sferze podległej Ojcu Niebieskiemu. Nastąpiła, co prawda, wymiana zdań między nimi, ale potwierdziła ona tylko fakt utraty kontroli Stwórcy nad człowiekiem. To był pierwszy sygnał pojawienia się zła, czyli stanu niemającego nic wspólnego z Bogiem. Jego dzieci straciły z Nim właściwy kontakt. Pozostało im tylko porozumiewanie się słowami „na odległość”, czyli modlitwa, ponieważ nie przebywały już razem ze swoim Ojcem Niebieskim. Tak oto pierwsi ludzie odeszli symbolicznie na wschód od Edenu, czyli tam, gdzie żyje się w świecie nieznanym ich Stwórcy. Z późniejszych zapisów biblijnych, a szczególnie w oparciu o słowa Jezusa Chrystusa wynika, że odtąd mieli już nowego boga, innego niż poprzednio. Główne światowe religie nazywają go Szatanem.

Gdyby Stwórca znał zło, to stwarzając człowieka na Swoje podobieństwo, przeniósłby również wiedzę o złu na człowieka. Oznaczałoby to, że pierwsi ludzie znaliby zło od swoich narodzin. Tak jednak nie było. Z biblijnego tekstu wynika, że byli całkowicie „czyści” i niewinni. Stwórca mógł wiedzieć o możliwości czasowego powstania czegoś poza Nim, czegoś, co jest absolutnym i jedynym wyjątkiem w Jego wiedzy. Potwierdza to treść Jego oświadczenia, że pomimo możliwości „jedzenia owoców” z nieskończonej ilości „drzew tego Ogrodu”, to jednak istnieje takie wyjątkowe „drzewo”, z którego nie wolno „jeść” (Rdz 3, 2-5). Świadczy też o tym fakt pojawienia się śmierci, która groziła po tym „spożyciu”. Życie duchowe jest wieczne, gdyż pochodzi od wiecznego Stwórcy. Raz dane, trwa już na zawsze. Nie można więc w sposób literalny umrzeć duchowo, choć można się znaleźć w stanie oddzielenia się od Boga, to znaczy poza Jego Rzeczywistością. Wobec tego opisana w Biblii śmierć jako skutek „spożycia owocu” z tak zwanego drzewa poznania dobra i zła, oznacza znalezienie się poza właściwym życiem pochodzącym od Stwórcy. Właściwie oznacza ona przejście do innej rzeczywistości, której autorem nie był Bóg i w której nie był On już Ojcem wobec ludzi. Zatem w Biblii chodzi o śmierć, która jest wejściem do sfery śmierci, czyli osobliwości będącej jedynym wyjątkowym miejscem, w którym nie istnieje Bóg. W takim razie w ostrzeżeniu Stwórcy nie chodziło o zwykłą śmierć fizyczną, ponieważ Adam i Ewa żyli jeszcze bardzo długo po opuszczeniu Ogrodu Eden. W tego chodziło o możliwość „zniknięcia” ze sfery, w której istnieje Bóg. Właśnie ta wyjątkowa sytuacja dotknęła pierwszych ludzi. W chwili ich duchowej śmierci „umarł” dla nich świat przygotowany przez Stwórcę. Zatem zło to stan niezgodny z dobrem pochodzącym od Stwórcy, jak również z Jego pierwotną koncepcją istnienia człowieka.

Dodatkowo, analizując proces powstawania zła, warto zrozumieć, że okres ziemskiego rozwoju człowieka jest czasem, w którym nie znajduje się on pod bezpośrednią kontrolą Boga, lecz pod działaniem Jego zasad i praw. Działanie tych praw można nazwać Opatrznością Bożą.

 

3. „Religijne” definicje dobra i zła

Na następnych stronach tego tekstu wyjaśnię dokładniej, jak powstało zło. Teraz, dla jasności tego opracowania, załączam tylko krótkie definicje dobra i  zła (z reguły raczej „religijne”).

a) w znaczeniu czynności – dobro to działanie i wynik działania zgodny z Wolą Boga, a zło to działanie i  wynik działania niezgodnego z Wolą Boga.   

b) w znaczeniu stanu – dobro oznacza Królestwo Niebieskie, czyli świat pod panowaniem Boga, a zło piekło, czyli świat pod panowaniem Szatana.

c) w znaczeniu uosobienia – dobro ucieleśnia się w Osobie Stwórcy, a zło w postaci Szatana.

d) w znaczeniu istnienia – dobro jest osobliwością trwającą wiecznie, to znaczy w nieskończoność, a zło jest przemijające i zostanie kiedyś zlikwidowane.

e) w znaczeniu bieżącej rzeczywistości – dobro jest tym, co powinno zawsze być, a zło tym, czego być nie powinno.

 

4. Pełniejsza analiza pojawienia się zła

Warto jeszcze raz dokładniej uzmysłowić sobie fakt, dlaczego Prawdziwy Bóg nie zna zła.

Po pierwsze, dlatego, że go nie stworzył. Gdyby zło wyszło od Stwórcy, to byłoby częścią Jego Osobowości; byłoby wieczne, nie do zlikwidowania. Jednak tak nie jest, gdyż Jego Osobowość nie ma w sobie sprzeczności. Według opisów biblijnych zło pojawiło się już po zakończeniu aktu stwórczego. Zło zapoczątkował Archanioł Lucyfer, potem przeniosło się na Adama i Ewę, a w końcu na wszystkich ludzi. Znał je Jezus Chrystus, gdyż to On miał je zniszczyć.

Po drugie, absolutnie dobry i doskonały Byt Pierwoistny z samego założenia nie może mieć nic wspólnego ze złem, gdyż nie mógłby być „zmodyfikowany” przez obcy Mu czynnik.  Dla Niego zło to nicość, która jest poza Nim. To sfera poza Jego istnieniem i działaniem. Tę sferę nazywa się piekłem, w którym, zgodnie z twierdzeniem Jezusa Chrystusa, rządzi „bóg tego świata”, czyli Szatan. Można zatem nazwać naszą cywilizację piekłem, gdyż tak nazywa się środowisko pod panowaniem Szatana.

Po trzecie, z uwagi na niezgodność zła z Osobowością Stwórcy, który istnieje w stanie poza czasem i przestrzenią, nie mogło ono dotrzeć do Niego jako poznawalne zjawisko. Zatem Byt Pierwoistny go nie odbiera i nie zna. Zło powstało w czasoprzestrzeni wszechświata, dlatego my, tkwiąc w niej, odczuwamy je bezpośrednio.

W oparciu o atrybuty Bytu Pierwoistnego opisane w tym opracowaniu, można najkrócej zdefiniować zło jako to, co jest obcą, sprzeczną z Nim rzeczywistością, to znaczy „nowotworem”. W moim rozumowaniu nie chodzi o to, aby osłabić wszechwiedzę Boga jako Stwórcy. Gdyby Byt Pierwoistny przewidywał zło, to od tego momentu zło byłoby Mu znane, a więc byłoby częścią Jego Świadomości. On jednak nie ma w Sobie sprzeczności. Zło nie jest zwykłą jakością czy zjawiskiem, jakich jest wiele na świecie. Stanowi ono absolutny wyjątek istniejący poza pierwotnym wszechstworzeniem. To rodzaj antyrzeczywistości będącej absolutnie poza Bytem Pierwoistnym, niemożliwa do pojawienia się w Jego Osobowości.

Tak jak to zostało opisane na początku tego opracowania, człowiek otrzymuje przy swoim narodzeniu ”czystą” osobę duchową. Dopiero potem, zostaje ona zainfekowana przez upadłą naturą odziedziczoną od rodziców żyjących w świecie, w którym istnieje zło. Według Jezusa Chrystusa odziedziczyliśmy je w formie upadłej natury pochodzącej od „niewłaściwego ojca” ludzkości. To ona, „nauczyła” nas takiego obrazu Boga, w którym obciąża się Go znajomością zła. Zatem podświadomie przyjmujemy punkt widzenia sprzeczny z naszą pierwotną naturą, co jest jedną z podstawowych cech naszej upadłej natury. Przejawia się ona także brakiem bezpośredniego kontaktu ze Stwórcą, niezdolnością oceny rzeczywistości z Jego punktu widzenia, niemożnością dostrzegania właściwych praw i zasad ustanowionych przez Niego oraz brakiem przebiegu życia przypisanego nam przez Niego jako Jego dzieciom.

Upadła natura to pojęcie teologiczne, a zatem powinno być wyjaśnione „religijnie”, co w moim przypadku oznacza posłużenie się symbolicznymi opisami biblijnymi. Już przedtem mechanizm jej powstania został przeze mnie przeanalizowany na stronie www.istota.net. Tam też pokazałem cały proces, który dokonał się na początku historii ludzkości. Między innymi wyjaśniałem upadek człowieka oraz pojawienie się istoty o nazwie Szatan. To właśnie od niego dziedziczymy naszą upadłą naturę.

Według mojego systemu analitycznego Szatan to były Archanioł Lucyfer. Można przypuszczać, że Stwórca wyznaczył go razem z innymi aniołami, by wychowywał pierwszych ludzi do momentu, gdy w sposób bezpieczny będą mogli posługiwać się najpotężniejszą siłą stworzenia, czyli Pierwoistną Siłą Miłości. Wywodzi się ona z Serca Bytu Pierwoistnego. Jest ona jedyną siłą, która wytwarza pierwoistny stan dobra. Archanioł, jako wychowawca pierwszych ludzi, miał nauczać ich, jak posługiwać się tą siłą, aby w wyniku ziemskiego rozwojem doszli do stanu doskonałości. Tak musiało się stać, gdyż doskonały Ojciec Niebieski nie mógł bezpośrednio wychowywać Swoich dzieci. Dlatego Archanioł zastępował Go we właściwym wprowadzaniu w życie wspomnianej siły miłości. Jedynym niebezpieczeństwem w tej sytuacji było niewłaściwe jej ukierunkowanie. Jak to wyjaśniałem we wszystkich moich opracowaniach, właśnie ta sytuacja nastąpiła. Archanioł Lucyfer przekierowując ku sobie siłę miłości, przejął równocześnie pozycję niedoskonałego Adama. Stając się niedoskonały tak jak Adam, zawładnął Ewą. To odwrócenie kierunku siły miłości zniszczyło zaplanowany przez Ojca Niebieskiego rozwój ludzi. Równocześnie zapoczątkowało powstanie z niej równie potężnej siły władzy będącej źródłem zła. Właśnie w ten sposób Szatan został „ojcem” ludzkości. Oznacza to, że wszystkie jego intencje, myśli i sposoby działania, które powstały w nim w procesie upadku od stanu dobrego Archanioła Lucyfera do stanu złej istoty zwanej Szatanem, przeniosły się na ludzi. Stali się oni zatem jego „dziećmi” w nowym złym królestwie zwanym piekłem. Ucieleśniona w osobowości Szatana upadła natura została odziedziczona przez wszystkie osoby duchowe ludzi, którzy przychodzą na świat w tej nowej złej rzeczywistości. Funkcjonuje ona obok naszej pierwotnej natury, otrzymanej pierwotnie od Stwórcy. Niestety, ta pierwotna nie rozwinęła się w pełni i została zagłuszona przez tę upadłą. Religie nazywają to, co się stało w raju, grzechem pierworodnym i wyrażają przekonanie, że ten grzech jest dziedziczony przez wszystkich ludzi, niezależnie od naszej woli. Po prostu rodzimy się z tym piętnem, które uzewnętrznia się w postaci upadłej natury wszczepionej do naszej osobowości. Dlatego upadłej natury nie da się zwyczajnie usunąć. Aby można ją było zlikwidować, ludzkość potrzebuje zbawienia, które w dużym skrócie jest procesem odwrotnym do upadku pierwszych ludzi.

W celu lepszego zrozumienia procesu powstania zła jeszcze dokładniej przeanalizuję symboliczny opis kłamstwa „węża” z Ogrodu Eden, w którym twierdzi on, że ludzie nie umrą, i że Stwórca zna zarówno dobro jak i zło. Właśnie to kłamstwo wypowiedziane przez Lucyfera w Ogrodzie Eden w „religijny” sposób opisuje proces powstania zła. Było to tak. Prawda od Stwórcy dotyczyła faktu, że spożycie „owocu” spowoduje śmierć: „…z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2,16-17). I tak właśnie się stało. W wyniku upadku Adam i Ewa umarli, oczywiście tylko dla Boga, ale dla Niego było to równoznaczne z pełną śmiercią ludzi. Lucyfer przeciwstawił prawdzie od Boga swoje słowa:. „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 5-6). W tej wypowiedzi Lucyfera są właściwie aż dwa kłamstwa: pierwsze, że nie umrą, a drugie, że Bóg zna zarówno dobro jak i zło. To drugie kłamstwo jest tak wypowiedziane, że niewielu zdaje sobie sprawę z jego ogromu i konsekwencji. Zarówno judaizm jak i chrześcijaństwo bezkrytycznie przyjęły, że Lucyfer mówił prawdę, twierdząc, że Bóg zna zło. Tymczasem Pan Jezus miał jasne zdanie o wypowiedzi Szatana: „Od początku był on zabójcą i  w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa”(J 8, 44). Dlatego na wielu stronach moich opracowań wykazuję, że Bóg nie zna zła, a nawet nie może go znać. Oczywiście, Szatan bardzo by chciał, aby ludzie twierdzili, że Bóg zna zło i żeby jego kłamstwo stało się obiegową prawdą. Aby tak nie było, warto zaufać opinii Syna Bożego, zamiast „oskarżać” Boga o angażowanie się w zło i w jego skutki.

Aby zbadać istnienie zła, analizowałem nie tylko Biblię, ale również Koran, przeczytałem opracowania ksiąg Wedy, przejrzałem Tipitakę oraz szereg innych uznanych ksiąg religijnych, w tym nawet Księgę Uranti. Zorientowałem się, że w tych księgach zło jest traktowane jako obcość, jak coś niechcianego w istniejącym świecie. Jednak ze wszystkich ksiąg opisujących pochodzenie zła na pierwszym miejscu stawiam Biblię. Mówi ona w sposób symboliczny o bardzo wielu wydarzeniach. Autorzy Biblii, tworząc jej teksty, znali już zło i  musieli jakoś wytłumaczyć jego istnienie. W przyrodzie nie istnieje drzewo poznania dobra i zła, a więc jest ono symbolem jakiegoś zjawiska, stanu lub nawet jakiegoś bytu. Może ono na przykład symbolizować stan czyjeś niedoskonałości, w tym wypadku Ewy. Jego istnienie może też pośrednio sugerować, że Bóg przekazuje ludziom wiedzę o czekającej ich odpowiedzialności za swoje życie. Wiedząc, że ludzie wzrastający w Ogrodzie mogą podejmować niezależne od Niego decyzje, ostrzega ich przed „zagubieniem się” i robi to w formie zakazu spożycia „owocu”. Nic dziwnego, że po tym „spożyciu” ludzie zgubili się gdzieś Panu Bogu i nie bez powodu zadaje On słynne pytanie: „Gdzie jesteś, Adamie?”.

Oczywiście między Stwórcą a ludźmi utrzymuje się cienka nić komunikacji. Jej poziom można porównać do poziomu komunikacji między Ojcem Niebieskim a Adamem i Ewą w Ogrodzie Eden. Tam, w swojej młodości, zanim nastąpił ich upadek, pierwszy syn Boga oraz Jego pierwsza córka Ewa komunikowali się bezpośrednio z Bogiem. Bóg jest niezmienny. Nie opuszcza Swoich dzieci, nawet gdy one go opuściły. Przecież człowiek posiada osobę duchową daną mu przez Stwórcę. Jej charakter jest naszą pierwotną naturą, naszą właściwą osobowością, czyli miejscem Jego bezpośredniej obecności. Jest to właśnie Jego „tchnienie”, które otrzymujemy przy narodzeniu. Od tego momentu zaczyna się nasza wieczna więź z Ojcem Niebieskim, która służy człowiekowi w dojściu do doskonałości. Niestety ta więź jest tylko cienką nicią komunikacji z Nim, gdyż po upadku Adama i Ewy nie było jej dane należycie się rozwinąć. Pierwotna natura będzie w nas tkwiła na zawsze, bez względu na to, jak postępują ludzie. Odczuwamy ją najczęściej jako działanie naszego sumienia. Jest to nasza reakcja na fakt stałego trwania Jego praw i zasad będących Opatrznością Bożą. Jest także dla nas bazą dla przyszłego Królestwa Niebieskiego. Prawa Opatrzności Bożej, chociaż trudno odczuwalne, istnieją aktywnie i wywierają wpływ na naszą wolę „powrotu” do Swego Stwórcy. Wielu ludzi wyczuwa Opaczność Bożą jako płynącą do nich Bożą Miłość, która wywołuje w nich ciągłą wiarę i nadzieję, że kiedyś będziemy razem z Ojcem Niebieskim. Niestety poziom naszej więzi z Nim nie może przekroczyć poziomu, który zaistniał w Ogrodzie Eden. W takim razie Wola Boga niezmiennie powoduje w nas stałe pragnienie powrotu do utraconego Królestwa Niebieskiego. Jego brak wzbudza w nas niesłabnącą nadzieję wspieraną przez pierwotną naturę otrzymaną od Stwórcy. To stałe pragnienie możne odczytać w słowach „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź Wola Twoja…”. Rezultatem tych pragnień powinno być wypracowanie sytuacji, w której może pojawić się ktoś taki, jak Jezus Chrystus. Zatem Byt Pierwoistny niezmiennie czeka na przypisane Jego dziełu działanie aniołów, Syna i Córki Bożej oraz całej ludzkości. Dla nas ten czas oznacza koniecznego odrodzenia się Adama i Ewy do pierwotnej pozycji, która została utracona w Ogrodzie Eden.

W koncepcji Stwórca każdy z nas przechodzi życie fizyczne na Ziemi, aby w tym czasie osiągnąć dojrzałość osobistą, czyli doskonałość przeznaczoną człowiekowi. Tymczasem my tej doskonałości nie osiągamy, a na dodatek dziedziczymy „stan śmierci” od pierwszych przodków ludzkości. Opuszczając sferę fizyczną, wchodzimy do sfery duchowej niedostosowani do wiecznego życia w sferze poza czasem i przestrzenią. Trwamy tam zablokowani bez możliwości życia w Królestwie Niebieskim, w którym czeka na nas Ojciec Niebieski. Wybawienie z tej sytuacji może nastąpić tylko za sprawą powrotu „czystych przodków” ludzkości, czyli Syna Bożego i Córki Bożej.

Ogromny postęp na drodze naprawy zaistniałej sytuacji dokonał Jezus Chrystus jako Syn Boży, czyli Doskonały Adam. Jego zbawcze dzieło należy nazwać Odkupieniem. Oznacza to, że kosztem Swojego fizycznego życia, uwolnił ludzi ze sfery śmierci, czyli z piekła, a następnie umożliwił im przejście do sfery życia, czyli do tak zwanego czyśćca, w którym mogą rozpocząć powrót do raju. Raj to sfera początkowa Królestwa Niebieskiego, w której ludzie, tak jak pierwotnie to miało miejsce w przypadku Adama i Ewy, mogą dochodzić do pełnej dojrzałości jako dzieci Boże. Dzięki Jezusowi do tego miejsca weszło już wielu ludzi, a właściwie ich wieczne osoby duchowe. Dla dobra ludzkości ten proces nadal trwa. Niestety, za życia Jezusa obok Doskonałego Adama zabrakło Doskonałej Ewy. Tę rolę w procesie zbawienia spełnia teraz Duch Święty jako Jego duchowa „partnerka”, działająca stale obok Niego.

Zatem Bóg wciąż czeka na nas. W Jego Królestwie, które znajduje się poza czasem i przestrzenią, czas nie upływa, a więc nie ma znaczenia, czy człowiek będzie dochodził do doskonałości przez 80 lat, przez 8.000 lat, a nawet przez 80.000 lat. My niestety, żyjąc w ziemskim piekle, odczuwamy przepływ czasu i na razie nie jesteśmy w tym stanie osiągnąć przypisanej nam doskonałości.

 

5. Dobro i zło

Dlaczego w tak zdecydowany sposób stwierdzam, że Bóg nie zna zła? Ponieważ chciałbym zwrócić uwagę tym wszystkim, którzy inaczej widzą ten problem. Z tego też względu wciąż podkreślam, że zło to osobliwość istniejąca całkowicie poza Bytem Pierwoistnym, która jak nowotwór wdarła się do naszej rzeczywistości, zarówno fizycznej jak i duchowej. W praktyce zatem zło dotyczy tylko nas, naszej ziemskiej cywilizacji, gdyż Stwórca zna tylko dobro.

Według mojego systemu dobro jest tym, co pierwotnie powinno być lub istnieć. Przykładem zwykłego dobra jest lampa wisząca na suficie i oświetlająca pomieszczenie. Jednak gdy spadnie nam na głowę, to może wyrządzić zło. Krzesło powinno służyć do siedzenia, a nie rozpadać się pod siedzącą osobą, robiąc jej krzywdę. Zatem można powiedzieć, że zło jest tym, czego nie powinno być.

Doskonały twórca powinien tworzyć doskonałe rzeczy odzwierciedlające jego umiejętności. Doskonały inżynier uwzględnia odpowiednie prawa fizyki, tworząc lampę, która nigdy nie spadnie nam na głowę. Doskonałość takiego twórcy powinna generować pewność, że tak się nigdy nie stanie. Nie będzie bowiem w ogóle takiej możliwości, że urwie się ona z zaczepu na suficie i spowoduje powstanie zła. Zatem doskonały Stwórca nie kalkuluje, „co by było, gdyby”, gdyż to byłoby sprzeczne z Jego doskonałością. Nie bierze zatem pod uwagę swojej porażki, czyli w przypadku Stwórcy faktu powstania zła. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy Stwórca „programowo” tworzy „coś” niedoskonałego, nad czym nie będzie miał kontroli aż do momentu, gdy to „coś” osiągnie doskonałość. To jest właśnie przypadek człowieka. Biorąc pod uwagę Swój „program”, Stwórca, jako ten doskonały i uwzgledniający wszystkie możliwości, zastosował środki zaradcze dla okresu rozwojowego stworzonego przez Siebie człowieka. To okres, w którym człowiek bez udziału Boga musi dojść do doskonałości. Oczywiście, w tym okresie Stwórca zapewnił nam pełne wsparcie ze strony świata aniołów oraz określił drogę i cel naszego życia. Całość wsparcia ze Strony Ojca Niebieskiego określają Jego prawa i zasady składające się na pojęcie Opatrzności Bożej. W tej sytuacji Stwórca nie ma możliwości poznania zła, czyli tego, co wytwarzają ludzie poza Jego wiedzą i prawami.

Reasumując, Stwórca obdarza Swoje stworzenie miłością, a w największym stopniu ludzi. Ta miłość, która jest Pierwoistną Siłą napędzającą życie, prowadzi wszystko do doskonałości, utrzymując pierwotny, dobry kierunek nadany jej przez Niego. Byt Pierwoistny jest doskonały i nie zmienia nigdy jej przeznaczenia. Ktoś, kto jest stworzony „na obraz i podobieństwo Boga”, będąc doskonały jak On, też nie zmieni jej kierunku. Niestety, niedoskonała istota, która znajduje się dopiero w drodze do doskonałości, może ewentualnie zmienić kierunek miłości. Wtedy pojawia się zło, czyli stan przeciwny do ustalonego kierunku miłości, czyli niezgodny z koncepcją świata stworzonego przez Boga.

 

6. Jak ludzkość ocenia zło?

Zło nie jest jakimś urojeniem, ale czymś zdecydowanie substancjalnym, czyli rzeczywistym i konkretnym.

Większość teologów, nie tylko chrześcijańskich, dopatruje się przyczyn upadku Adama i Ewy w fakcie istnienia wolności w człowieku i w działaniu wywodzącej się z niej wolnej woli. Twierdzą oni, że Stwórca dał człowiekowi wolną wolę, w którą nie ingeruje. To znaczy, że w Ogrodzie Eden Ojciec Niebieski zostawił człowiekowi wolny wybór między zjedzeniem a niezjedzeniem „zakazanego owocu”. Ponieważ człowiek wybrał „zjedzenie owocu” i okazał nieposłuszeństwo wobec zakazu jego spożycia, to nastąpił upadek. Stąd wniosek, że wolna wola, czyli po prostu wolność człowieka, doprowadziła go do upadku. Przeczy to mojemu twierdzeniu, że przyczyną powstania zła była źle ukierunkowana siła miłości. Całą argumentację dotyczącą okoliczności, w której nieopanowane przez Lucyfera pragnienie wyższego poziomu miłości spowodowało jego upadek, zawarłem w książkach o systemie essenceizm oraz na moich stronach internetowych. Poniżej przytoczę tylko podstawowe argumenty wyjaśniające mój punkt widzenia.

Wolność jest pewnym stanem funkcjonowania, czyli sferą, w której porusza się człowiek realizujący swoją wolną wolę. Nie jest więc siłą, która może spowodować upadek. Co przemawia za tym, że wolność nie była przyczyną upadku?

Po pierwsze, wolność może tylko wytworzyć stan gotowości do podjęcia decyzji prowadzącej do upadku, ale podjęcie tej decyzji wymaga zadziałania siły, która nie tkwi w wolności. Na przykład wolność może nas doprowadzić na skraj przepaści, ale przekroczenie jej krawędzi kończy wolność, bo zaczyna działać siła grawitacji, która wciąga człowieka w przepaść.

Po drugie, spożycie owocu przez Adama i Ewę było świadomym aktem. Bóg bowiem, jako troskliwy Ojciec, zadbał o to, aby dobrze wyjaśnić im niebezpieczeństwo związane z zakazanym owocem. Skoro Adam i Ewa wiedzieli, że zjedzenie owocu przyniesie im śmierć, oznacza to popełnienie przez nich czegoś w rodzaju samobójstwa. Tak można powiedzieć, gdyż pierwsi ludzie świadomie podjęli decyzję wbrew śmiertelnemu zagrożeniu. Samobójstwa nie popełnia się jednak w stanie wolności, ale wobec jej braku, gdy nie ma już żadnego innego wyjścia z trudnej sytuacji lub nie widać nadziei na jakiekolwiek inne rozwiązanie.

Po trzecie, skoro nastąpił rodzaj samobójstwa, to musiała go spowodować siła większa od siły zachowania życia, a jedyną siłą większą od niej jest siła miłości. Nie muszę chyba przypominać, jak wiele samobójstw było skutkiem zawiedzionej miłości.

Na obronę Boga pragnę dodać jeszcze kolejne argumenty, które przeciwstawiają się twierdzeniom, że poddał On próbie Swoje dzieci lub stawiał je przed wolnym wyborem wynikającym z ich wolnej woli. Wyglądałoby to na swoisty test lojalności czy posłuszeństwa.

Po pierwsze, Bóg po stworzeniu Swego dzieła nie testuje go, gdyż wówczas oznaczałoby to, że testuje Samego Siebie. Bóg jest doskonały i nie popełnia błędów, a testuje się tylko rzeczy, co do których ma się wątpliwości.

Po drugie, Adam i Ewa, po stworzeniu przez Boga, byli niewinni i nie znali zła, gdyż wyszli „spod ręki” doskonałego Boga, który nie zna zła i go nie stworzył. Takich istot się nie testuje, bo trzeba by podejrzewać zło, a to nie zgadza się z Osobowością i doskonałością Boga.

Po trzecie, Bóg jest Wszystkowiedzący, a więc nie używa testów, bo przecież zawsze znałby z góry ich wyniki.

Po czwarte, Bóg, jako Kochający Ojciec, nie narażałby swoich dzieci na ewentualny negatywny wynik testu, tym bardziej, że ten domniemany test był „na śmierć i  życie” („… gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” – Rdz 2, 17). Każdy kochający ojciec zawsze chroni swoje dzieci przed skutkami jakiegokolwiek niebezpieczeństwa i nie poddaje ich grożącym śmiercią testom.

Na koniec dodam jeszcze jedną uwagę. Wielu teologów chrześcijańskich tłumacząc upadek Adama i Ewy, twierdzi, że Bóg nie ingeruje w wolną wolę człowieka. Problem polega na tym, że ci sami teolodzy, nie pamiętając swych argumentów o wolności, twierdzą, że Bóg ingeruje w nasz upadły świat, to znaczy wpływa na nasze uczynki, a co za tym idzie na naszą wolną wolę. Te dwa twierdzenia nie dają się ze sobą pogodzić. Tylko jasne oddzielenie Boga od zła tłumaczy właściwie obecny stan świata.

To są argumenty, które należy wziąć pod uwagę, gdy w sposób powierzchowny opisuje się to, co zdarza się w świecie tworzonym przez Boga.

 

7. Śmierć duchowa i upadła natura

Uzupełniając analizę sytuacji z Ogrodu Eden, muszę jeszcze dokładniej wyjaśnić problem śmierci duchowej. Ostrzeżenie Stwórcy o istnieniu przynoszącego śmierć „owocu” było w rzeczywistości sygnałem dla Adama i Ewy, że odejście od stanu dobra oznacza skrajnie niebezpieczną sytuację istniejącą poza Bogiem, to znaczy stan śmierci duchowej. Śmierć duchowa jest wyjątkiem od stanu nieśmiertelności, która wywodzi się od wiecznego i  doskonałości Boga. Nie ma On w sobie śmierci i nie może być jej źródłem. Jeśli taka śmierć się pojawiła, to na pewno nie pochodziła od Niego i nie miał On z nią nic wspólnego. Wobec tego w Ogrodzie Eden powstał wyjątek w świecie stworzonym przez Boga. Jest on nie tylko duchową śmiercią, ale przede wszystkim nieznanym Mu złem. Wobec tego zło, jako stan duchowej śmierci, może się skończyć tylko powrotem do życia, który jest określany jako zmartwychwstanie lub zbawienie. Dla każdego człowieka oznacza  to powtórne narodziny. Na razie dzięki odkupicielskiemu dziełu Jezusa Chrystusa może się to stać tylko „duchowo” w momencie naszej śmierci fizycznej.

Jak do tego doszło, że Szatan panuje nad ludźmi, to znaczy nad naszym światem?

Pierwsi ludzie wskutek upadku zostali jakby „nasączeni” złem, czyli upadłą naturą. Na dodatek to zjawisko ma charakter dziedziczny. Od pierwszych chwil pojawienia się każdego nowego człowieka na świecie działa na niego coś w rodzaju algorytmu zła. Pomimo że osoba duchowa, którą Stwórca obdarza nas w momencie urodzenia, jest czysta, czyli bez zła, to natychmiast po naszych narodzinach algorytm zła tworzy w nas upadłą naturę.

W trakcie upadku nastąpiło przewrócenie „do góry nogami” hierarchii stworzonego świata. Ludzie przyjęli koncepcję rozumienia rzeczywistości od Archanioła, a odrzucili koncepcję Stwórcy, gdyż nie wprowadzili w życie ostrzeżenia o niespożywaniu „owocu”. W ten sposób zło przeniknęło w sferę osobowości człowieka i stało się źródłem upadłej natury, czyli czegoś na kształt wypaczonego charakteru. Na co dzień podstawowa cecha naszej upadłej natury uzewnętrznia się w częstej dominacji zła nad dobrem, czyli w praktyce – kłamstwa nad prawdą. Władzę nad ludźmi przejął od początku „ojciec kłamstwa”. Dlatego wszelka władza, nawet wybrana demokratycznie, ma tendencję do dominowania nad ludźmi, zabierania im wolności, zmuszania ich do postępowania według jej zasad, które rzadko mają coś wspólnego z pierwotnymi regułami życia, przygotowanymi przez Stwórcę. W Ogrodzie Eden Archanioł, sługa Boga i człowieka, zapanował bezprawnie nad nami. Ten stan przeniósł się na nasze życie społeczne, ponieważ wciąż różni tyrani, możnowładcy lub źli przywódcy rządzą ludzkością, skłaniając nas do tworzenia zła nawet na dużą skalę. Wspomnę tu tylko o fenomenie Adolfa Hitlera. Potrafił on negatywnie wpłynąć na potężny naród, aby skłonić go do uczestnictwa w rozlicznych okrucieństwach rozpętanej przez siebie drugiej wojny światowej. Doszło wówczas do ludobójstwa, które nigdy wcześniej na taką skalę nie zdarzyło się na naszej planecie.

Proces upadku wykazał również, że dziedzictwo zła przenosi się przez akt seksualny, który w pierwotnym zamiarze Stwórcy miał służyć czemuś krańcowo odmiennemu: przenoszeniu dziedzictwa dobra od Boga. Tymczasem ten akt i jego skutki są kolejnym podstawowym mechanizmem służącym do utrzymywania naszej upadłej natury. Każdy wie o degeneracjach seksualnych, o krzywdach wyrządzanych przez żądze seksualne, o przestępstwach i zbrodniach na tym tle. Pomimo tysięcy lat cywilizacji ludzkiej nigdy i nigdzie nie udało się zaradzić temu problemowi, który niestety dominuje w stosunkach międzyludzkich. To, co miało przynosić największe szczęście i radość, teraz bywa źródłem nieprzerwanych nieszczęść i tragedii. Tak jest, ponieważ upadłej natury nie da się wykorzenić żadnymi metodami dydaktycznymi ani nawet środkami przymusu prawnego. Naszą rzeczywistość można naprawić jedynie w procesie zbawienia, którego przeprowadzenie stanowi odpowiedzialność całej ludzkości. Na razie jednak nasza upadła natura niezmiennie podtrzymuje istniejące piekło.

Można tu jeszcze użyć innego obrazu naszej obecnej sytuacji. Szatan bowiem zamknął ludzi jakby pod „wielkim szklanym kloszem” i zdaje się być w nim całkowicie wszechwładny. Wstrzymał w ten sposób duchowy rozwój ludzkości na poziomie nie wyższym niż ten, do którego doszli pierwsi ludzie w Ogrodzie Eden. Z tego powodu ma zapewnioną przewagę nad „swoimi” wychowankami. Równocześnie skutecznie neguje swoją obecność. Rządząc w tym „szklanym kloszu”, uniemożliwia nam zrozumienie, jak powinno wyglądać Królestwo Niebieskie na Ziemi i w świecie duchowym. Dlatego nasza wiedza o zjawiskach duchowych jest taka mizerna. W interesie Szatana leży to, aby Bóg był gdzieś daleko od człowieka, tajemniczy, nieosiągalny i niezrozumiały. Dodatkowo, aby ludzi odciągnąć od poznawania Boga, czyni nieustanne wysiłki, aby wiedza o Bogu praktycznie się nie rozwijała i była ukrywana za zasłoną głoszonych przez religie tajemnic, dogmatów oraz zakazów. Tak samo jest z wiedzą o miłości otrzymaną od Jezusa. W rezultacie nauczanie większości wyznań chrześcijańskich odsunęło Go od ludzi, przeniosło Go w niedostępne niebiosa i zrobiło Niego Boga w Trójcy Świętej. Tymczasem Jezus powinien na stałe pozostawać wśród nas jako Syn Boży, czyli pierwszy doskonały człowiekiem zastępujący Adama z Ogrodu Eden. Przez to Szatan nie byłby tak bardzo blisko nas. Żyjemy zatem pod tym „kloszem” jak w klatce, oddzieleni od naszego Stwórcy, od naszego Odkupiciela i od dobrego świata duchowego. Taka jest właśnie nasza upadła cywilizacja.

W związku z powyższą konkluzją można pokusić się o stwierdzenie, że w naszym świecie wszystkie instytucje mniej lub bardziej służą Szatanowi, działając w ten sposób na rzecz utrzymania jego władzy nad ludźmi. Stało się to prawie regułą. Bez względu na to, czy jest to instytucja gospodarcza, społeczna, polityczna, naukowa, edukacyjna czy religijna, służą one do podtrzymania władzy „pana tego świata”. Szczególnie może dziwić umieszczenie na tej liście instytucji religijnych, to znaczy kościołów, związków wyznaniowych czy ruchów religijnych. Ucząc wiary w Boga, powinny one nieprzerwanie przestrzegać przed potęgą Szatana, który zajął miejsce Boga. Jednak rzadko to robią, jakby miały coś innego, ważniejszego do zrobienia. Wiadomo przecież, że takie przypominanie o istnieniu Szatana nie leży w jego interesie. On stale ukrywa swoją tożsamość i bardzo nie chce, aby instytucje religijne pokazywały jego obecność w społeczeństwie. Dopóki więc przywódcy religijni nie zaczną działać wbrew jego interesom, dopóty ich aktywność nie będzie związana z najważniejszym zadaniem, które powinno stać się ich prawdziwą misją. Tymczasem ich działalność wypełnia tylko drugorzędną niszę w społeczeństwie, jakby wydzielone miejsce poza codziennym życiem. Zwykle mają ładne budynki i dobre warunki do egzystencji dla siebie. To pozwala Szatanowi kontrolować te instytucje, dając im ułudę, że coś robią na rzecz zbawienia. To rutynowo uspokaja zarówno ich przywódców, jak i wyznawców. Ludzie co pewien czas wykonują jakieś praktyki religijne i mają spokojne sumienie, że spełniają swoją powinność wobec Boga. Tak oto bardzo ważna aktywność ludzka na rzecz przywrócenia Królestwa Niebieskiego jest kierowana na boczny tor. Na dodatek każde odchylenie się od takiej normy jest bezwzględnie likwidowane przez Szatana rękami ludzi. Przykładem jest sam Jezus, którego działalność próbowali zlikwidować przede wszystkim liderzy religijni w ówczesnym Izraelu. Ortodoksyjne instytucje wyznaniowe bardzo pilnują, aby nikt nie naruszał ich pozycji, szczególnie nauczaniem o potędze Szatana i o słabości ludzkiej wobec niego. Dlatego tak długo trwa upadły świat.

Tak oto Szatan niezmiennie trwa niewidoczny i jakby nieobecny za kulisami naszej cywilizacji. Jednak to on właściwie ma decydujący wpływ na całokształt naszego życia. A przebywanie w piekle jest dla większości ludzi raczej trudnym doświadczeniem, a czasem nawet wielkim cierpieniem.

Reasumując, ten powyższy wywód ma za zadanie ujawnić właściwą tożsamość Szatana i uświadomić zło, które on nam wyrządza. Do zadań tego tekstu należy również uświadomienie wszystkim, jak działa upadła natura odziedziczona przez nas od niego. Ma ona, obok tej pierwotnej, istotny wpływ na nasze zachowanie, poglądy oraz ocenę sytuacji w obecnym świecie. Szczególne upadła natura uniemożliwia nam właściwą ocenę Osobowości Stwórcy oraz stan Jego aktywności we wszechświecie.

 

8. Problem „naprawy” zaistniałej sytuacji w świetle rzeczywistego istnienia zła.

Jednym z najważniejszych tematów wynikających z takiego zrozumienia zła jest problem zbawienia świata. Z mojego punktu widzenia wynika jasno, że Bóg w sposób bezpośredni nie może uczestniczyć w tym procesie, bo dotyczy on złego, upadłego świata. Bóg nie może naprawiać czegoś, czego nie stworzył i  czego nie zna. Ten nasz świat jest jakby otchłanią istniejącą poza Nim. Nasza ludzka cywilizacja, czyli nasze piekło, istnieje samo w sobie, bez udziału Stwórcy. Stąd logiczny wniosek, że musi być naprawiana bez Jego bezpośredniego udziału. Jego obecność wśród nas zakończyła się w Ogrodzie Eden wraz z upadkiem pierwszych ludzi. Pozostało jednak Jego prawo i zasady oraz ich odziaływanie na człowieka, co według mnie jest po prostu Opatrznością Bożą. Zatem proces zbawienia świata musi się dokonywać wysiłkami ludzi, Zbawiciela i aniołów. Zło zapoczątkował Archanioł Lucyfer i towarzyszący mu jego aniołowie, oczywiście przy współudziale ludzi. Dlatego zbawienie nie może być przeprowadzane przez Stwórcę, ale przez następców tych, którzy stworzyli zło i wprowadzili je do naszej rzeczywistości, to znaczy przez ludzi i aniołów.

Najbardziej istotne w tym względzie jest zrozumienie faktu, że zło zostało jakby dołączone do naszego świata już po zakończonym akcie stworzenia. Pisząc to opracowanie chciałem przeciwstawić się nie tylko twierdzeniom, że zło jest wynikiem działania wolnej woli człowieka, ale także wszelkim dywagacjom na temat dopuszczenia przez Boga zła do stworzonego przez Niego dzieła. Takie pomysły teologów wzięły się z nieprzemyślanego twierdzenia, że Bóg wszystko wie, a więc zna też zło. Faktycznie, nasz Stwórca wszystko wie, ale to „wszystko” odnosi się do tego, co stworzył. Ponieważ nie stworzył zła, to jest ono poza „wszystkim”, to znaczy poza Nim. Błędne założenie teologów powoduje, że muszą tworzyć karkołomne teorie dotyczące sprzeczności między istnieniem dobrego Stwórcy a istnieniem zła. Jeszcze trudniej przychodzi im sensowna odpowiedź na pytanie, dlaczego Bóg nie zlikwidował dotychczas zła. Apogeum tych teorii stanowi twierdzenie, że Ojciec Niebieski, aby zbawić nas od zła, posłużył się ukrzyżowaniem Swego Jedynego Syna, Jezusa. Tymczasem zabójstwo jest jasno określone jako zło w jednym z Jego przykazań. Dopóki będziemy „oskarżać” Go o takie rzeczy, dopóty będzie to Ktoś nieprawdziwy, niemający nic wspólnego ze Stwórcą naszego świata.

Fundamentalnym błędem chrześcijańskiego rozumowania dotyczącego przyczyn istnienia zła jest założenie, że wszystko, co ludzie wymyślą, a potem wprowadzą w życie, musi równocześnie być znane Bogu. Moim zdaniem tak nie jest. Uważam, że ludzie mogą wymyśleć oraz wytworzyć coś niezgodnego z Jego koncepcją stworzenia, coś poza Nim. Chodzi oczywiście o zło. A zatem, czy mechanizm wytworzenia zła przez ludzi i Archanioła mógłby być nieznany Bogu? Oczywiście, że nie. Czy zło może być „produktem” Archanioła oraz ludzi i być nieznane Bogu? Tak, tak właśnie jest.

Zło było i jest nieznane Stwórcy, dlatego po upadku nie mógł odnaleźć Adama. Nie mógł i dalej nie może wnieść zła do Swojej świadomości, gdyż nie ma wiedzy o procesie jego powstania i wprowadzania w życie, który zastosowali pierwsi ludzie i Archanioł. Jest doskonałym, absolutnym i kompletnym Stwórcą. Nie może zostać poprawiony, zmodyfikowany lub udoskonalony o nową wiedzę o złu, którego nie miał w Sobie. Doskonały Bóg nie może zostać zmieniony przez niedoskonałych ludzi. Nasze złe działanie nie może mieć wpływu na Niego. Błędne jest też rozumowanie, że Bóg tak ulitował się nad ludźmi i zesłał Swojego syna, aby Ten, przez śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, wybawił nas od zła.

A zatem zło to unikalny „produkt” stworzony samodzielnie przez Archanioła, Adama i Ewę, którzy z tym „produktem” znaleźli się poza Bogiem. Z powodu wytworzenia zła stali się innymi istotami, których Bóg nie stworzył, czyli Szatanem i upadłymi ludźmi. Nastąpiło to już po wprowadzeniu do realizacji planu Stwórcy dotyczącego przyszłego Królestwa Niebieskiego. W Jego koncepcji stworzenia świata nie było miejsca na zło.

Jeżeli definitywnie wyeliminujemy z naszego rozumowania wszelkie zło niesłusznie obciążające Boga, to mamy przed sobą ważną i prawdziwą wiedzę o rzeczywistości duchowej. Zaprzestając „oskarżania” Źródła Dobra o znajomość zła odzyskujemy „czystego” Stwórcę, absolutnie dobrego i doskonałego Ojca Niebieskiego. Takiego nieskażonego wiedzą o złu Boga można kochać z czystym sercem i być pewnym, że ma się do czynienia tylko z samym dobrem i miłością. Jasnym staje się wówczas to, że nasze ziemskie piekło nie pochodzi od Boga. W związku z tym sfera zła niestworzona przez Niego musi kiedyś przeminąć. Wtedy już nie będzie zła, a pozostanie samo dobro i miłość.

 

9. Konsekwencje wynikające z twierdzenia, że Prawdziwy Bóg nie zna zła

Stwierdzenie, że Bóg nie zna zła może być szokiem dla tych, którzy wierzą, że Stwórca jest wszystkowiedzący, czyli że panuje nad istnieniem wszelkiej rzeczywistości. Niestety, zakres wszechwiedzy Boga sięga tylko do granicy, w której zaczyna się zło. Za tą granicą jest tylko otchłań, czyli coś, co dla Niego nie może istnieć. Tak najlepiej wyobrazić sobie piekło.

Inne zaskoczenie może wywołać stwierdzenie, że Bóg nie uczestniczy w życiu ludzi na Ziemi. Oznacza to, że choć jest, to jakby Go nie było. W naszym świecie, który nazwałem piekłem, wciąż króluje „pan tego świata”, jak Szatana nazwał Jezus Chrystus. Uznaję za pewnik, że Bóg nie może angażować się w piekło, to znaczy, że nie może działać w tym samym miejscu, co Szatan. A zatem nie ma Go tu z nami. Przypisywanie Bogu udziału w życiu świata pod panowaniem Szatana jest moim zdaniem niewłaściwe i oznacza zupełny brak zrozumienia Osobowości Stwórcy.

Jezus nauczał o bezwarunkowej miłości Ojca Niebieskiego, między innymi w przypowieści o synu marnotrawnym. Wbrew temu, teolodzy chrześcijańscy zrobili z Niego karzącego Sędziego, który analizuje i ocenia nasze grzechy. Dlatego dobrze jest zdać sobie sprawę z tego, że Ojciec Niebieski nie obserwuje naszego zachowania, nie ocenia nas na bieżąco i nie czeka po naszej śmierci z karami na tych, którzy zrobili coś niezgodnego z Jego prawami. Nie jest On bowiem naszym dozorcą ani policjantem, ale raczej Ojcem doskonale dobrym i  kochającym. Nie dość, że cierpimy w niewoli szatańskiej, to wiele religii „oskarża” Boga o przygotowywanie dodatkowych kar i cierpień dla Swoich dzieci po zakończeniu ziemskiego życia. Trzeba zupełnie nie czuć Serca Naszego Ojca Niebieskiego, aby głosić takie idee. Wszelkie kary i cierpienia odczuwane po wejściu do świata duchowego są naszymi wyrzutami sumienia, gdy zdamy sobie sprawę ze swoich błędów i grzechów popełnionych w życiu fizycznym.

Wprowadzenie do świadomości ludzi faktu, że Bóg zna zło, warto uznać za jeden z największych sukcesów „pana tego świata”. Szatanowi udało się przez to „zdegenerować” w pewien sposób obraz Boga w oczach ludzi. Dokonało się to prawie we wszystkich miejscach na kuli ziemskiej. Najstarsze plemiona tworzyły bogów wojowniczych, mściwych i stających po czyjejś ze stron konfliktów. Bogowie egipscy, greccy czy rzymscy uwikłani byli w ludzkie sprawy pełne zła, krzywd i fałszywej sprawiedliwości. Tak zwani plemienni bogowie mieli swoje narody wybrane, a tak zwani biblijni czy koraniczni bogowie rządzili ludźmi za pomocą (proszę wybaczyć za sformułowanie) „kija i marchewki”. Tacy „bogowie” rozsiewali hojnie przywileje różnym władcom „z bożej łaski”, wskazywali wybrańców, którzy stawali się potem obiektem kultu, zezwalali na palenie na stosach niewinnych ludzi, przyjmowali różnorodne ofiary za „odkupienie złych uczynków” oraz rządzili wszystkimi za pomocą tak zwanej „opatrzności bożej”. To wszystko, jak to wcześniej podkreśliłem, jest jednym wielkim sukcesem Szatana jako „ojca kłamstwa”.

W praktyce „sukces pana tego świata” w ogromny sposób spustoszył między innymi psychikę mieszkańców Europy, w której kultura chrześcijańska rozwinęła się najbardziej. To tu walczący rycerze posługiwali się krzyżem i innymi symbolami chrześcijańskimi, a równocześnie uczestniczyli w zbrodni ludobójstwa. To chrześcijańskiej Europie żołnierze mordowali miliony niewinnych ludzi, mając na pasach napis: „Bóg jest z nami”. Należy też wspomnieć, że ci europejscy „misjonarze” wymordowali większość Indian w Ameryce, tym razem bez żadnych sztandarów i napisów. Gdyby kościoły europejskie od momentu swego powstania jasno nauczały, że Bóg nie dopuszcza zła, a wręcz go nie zna i gdyby nauczały, że zło wytwarzają tylko ludzie wbrew prawom Bożym, to historia Europy mogłaby się potoczyć inaczej. A tak mamy dalej w tej części świata, jak również w innych miejscach na świecie, „religijne” przyzwolenie do niszczenia dobra przy pomocy pięknych haseł czy kłamstw wyglądających na prawdę. Chciałbym, aby chrześcijanie zrozumieli, że jest to całkowicie sprzeczne z nauką Jezusa.

Twierdząc, że Bóg nie zna zła, wrócę jeszcze raz do analizy misji Jezusa. Dotyczy ona twierdzenia chrześcijan, że Bóg zesłał Swojego Syna, aby przez męczeńską śmierć na krzyżu zgładził nasze grzechy. Takie twierdzenie jest kolejnym przykładem niezrozumienia Serca Boga. Muszę teraz jeszcze raz przytoczyć słowa, które powtarzam we wszystkich moich publikacjach: „Jak Bóg, Twórca przykazania „nie zabijaj”, mógł się posłużyć krwawą ofiarą, a właściwie morderstwem, jako metodą na zbawienie świata?! Przecież Jezus nie mógł sam siebie zabić, ale musieli tego dokonać ludzie. W żadnym wypadku morderstwo dokonane przez ludzi, dzieci Boga, nie może być narzędziem w ręku Boga. Idea zbawienia przez krwawą ofiarę ma charakter pogański i jak wszystko, co pogańskie, jest bardzo odległa od sposobów działania Boga”.

W rozmowach z chrześcijanami na Dalekim Wschodzie wszyscy podkreślali ogromną moc nauk Jezusa Chrystusa. Zauważyłem, że w tak odległych kulturowo krajach żyją też chrześcijanie, co prawda nieliczni, którzy potrafili wytrwać przy swojej wierze mimo niewyobrażalnych prześladowań. Oni jednak dziwili się, że chrześcijańska Europa stała się zarzewiem wojen światowych, a także niesłychanego w dziełach świata ludobójstwa. Zwracali uwagę na ogromną słabość instytucjonalnego chrześcijaństwa, choć nie znali tego przyczyny. Dlatego wykazywałem im w czasie dyskusji, że słabość chrześcijaństwa wynika w dużej mierze z faktu, że wierni tej religii są przeświadczeni, że Bóg wszystko wie, wszystko widzi i wszystkim kieruje. Ta błędna wiara niesłychanie wypacza prawdziwy obraz Boga. Powoduje równocześnie niedocenianie potęgi zła i jego wpływu na psychikę ludzi. Niestety, błędna postawa przywódców religijnych wciąż pootrzymuje wypaczenia nauk Jezusa, co rzutuje na obecny stan Europy. Również judaizm, islam i inne religijne dokładają się do tego moralnego spustoszenia z powodu wiary, że Bóg zna zło.

Dzięki poznaniu prawdy o tym, że Bóg nie zna zła, można wreszcie zrozumieć słowa Jezusa: „Boże Mój, Boże Mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46). Jezus w chwili śmierci powiedział prawdę. Jego słowa są wyrazem odczucia, że Bóg naprawdę Go opuścił. Przedtem był On z Jezusem przez całe Jego życie aż do momentu decyzji Jezusa o ofierze odkupienia ludzkości kosztem własnego życia. Do tej sytuacji doprowadziło niespełnienie misji przez Jana Chrzciciela, brak wiary narodu wybranego, strach apostołów, zdrada jednego z nich, a także zaparcie się Go przez Jego najbliższego ucznia. Drugi Adam stanął sam do bezpośredniego pojedynku z Szatanem, opuszczony nawet przez Swego Ojca. Kiedyś Pierwszy Adam opuścił Ojca Niebieskiego, rozpoczynając proces zła po „przegranym pojedynku” z Archaniołem Lucyferem. Zatem po tysiącach lat przyszedł czas, aby naprawić upadek Adama i Ewy. Tylko w ten sposób, opuszczony przez Swego Ojca, Syn Boży, Drugi Adam, mógł samodzielnie, odkupić ludzkość i otworzyć dla nas świat duchowy. Dzięki temu umożliwił ludziom wchodzącym do niego zerwanie więzi z Szatanem. Równocześnie samemu Sobie Jezus zapewnił pozycję Pana „Ogrodu Eden”, a Ojciec Niebieski mógł Go „przywitać” w Swoim Królestwie. Jest tam miejsce również nas.

Jeśli jakaś religia twierdzi, że Bóg zna zło lub dopuszcza do jego istnienia, to obciąża Boga czynami Szatana oraz umieszcza Stwórcę razem z jego przeciwnikiem w tym samym miejscu, czyli w naszym upadłym świecie. To prowadzi do prostego wniosku, że taka religia sprzyja Szatanowi, wspierając go w jego dalszej władzy na Ziemi. Może to spowodować podejrzenie, że taka religia jest wypaczona przez „władcę tego świata” i może pośrednio wspierać jego dalszą władzę. Dodatkowo przypisywanie Bogu, że stale obserwuje nasze zachowanie i czynnie wpływa na nie, jest właśnie tym, co robi z nami Szatan. Nie godzi się zatem „oskarżać” o to naszego Stwórcę.

 

10. Uwaga końcowa

Wiem, że powyższe twierdzenia mogą poważnie zakłócić typową wiarę w obecność Boga w naszym świecie, a szczególnie dotychczasowe zrozumienie Opatrzności Bożej. Postanowiłem to jednak zrobić, aby pobudzić ludzi do poważnego zastanowienia się nad światem.

W tym opracowaniu głównym moim zadaniem było udowodnienie, że Bóg – Byt Pierwoistny – nie zna zła. Najpierw zastosowałem argument ontologiczny, wykazując, że Doskonały Stwórca stworzył tylko dobro, nie mając nic wspólnego z powstaniem, istnieniem i działaniem zła. Potem dołożyłem argument logiczny twierdząc, że zło, które pojawiło się już po zakończeniu dzieła stworzenia, nie może wchodzić w zakres dzieła Stwórcy ani w żaden sposób go modyfikować. Do tego dołożyłem argument biblijny, który został w tym tekście najbardziej rozbudowany.

 

.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Strona internetowa - ISTOTA -”Dotyk wieczności”