Człowiek – Istota wieczna

Próbuję zdefiniować człowieka

Jeżeli nie uznaje się istnienia Boga i jest się na przykład ateistą, to automatycznie nie wierzy się w istnienie jakichkolwiek bytów duchowych. Oczywiście nie akceptuje się również obecności w człowieku wiecznej osoby duchowej, gdyż jest ona powiązana z istnieniem wiecznego Boga. Wynika z tego, że ludzie niewierzący w Boga muszą uznać człowieka za zwierzę; co prawda bardzo rozwinięte, ale zwierzę. Tymczasem, choć nasze ciało fizyczne jest podobne do zwierzęcego, to choćby jedynie z uwagi na osiągnięcia cywilizacji ludzkiej, zwierzętami nie jesteśmy. Zresztą wszystkie inne argumenty w tym opracowaniu służą twierdzeniu, że człowiek to osoba duchowa żyjąca wiecznie i posiadająca ciało fizyczne tylko w pierwszym okresie swojego życia.

Chrześcijanie uważają człowieka za istotę mającą duszę i nie bardzo rozumieją takie pojęcia jak osoba fizyczna czy duchowa. Dlatego spróbuję dokładniej zdefiniować, kim jesteśmy.

Często Boga nazywa się Ojcem Niebieskim. Słowo to oznacza tego, który daje życie. W tym przypadku naszego Stwórcę należy traktować równocześnie jak ojca i matkę. Czy wypada zatem zwracać się do Niego, mówiąc: „Matko Niebieska”? Cóż, nie ma takiego zwyczaju i trudno jest teraz namówić ludzi do tak rewolucyjnej zmiany nazewnictwa.

Twierdzę, że osoba duchowa człowieka wyłania się z Bytu Pierwoistnego, tak jak noworodek wyłania się z łona matki. Jej narodzenie nie jest jednak wynikiem zapłodnienia, jak to ma miejsce w przypadku fizycznego poczęcia.

Ma ona swój początek w Sercu Boga, gdy w organizmie ludzkim zadziała pochodzące od Niego prawo o właściwym wniknięciu męskiego plemnika do komórki jajowej kobiety. Decyzja o zapłodnieniu pochodzi od człowieka, ale w konsekwencji pociąga ona za sobą uczestnictwo Boga w zapoczątkowaniu tworzenia się nowego życia ludzkiego, Taka też bowiem była od początku koncepcja Stwórcy. Powstawanie osoby duchowej nie jest związane z żadnym procesem upływania czasu ani z konkretnym miejscem, gdyż świat duchowy funkcjonuje poza czasem i przestrzenią. Stanowi ono za każdym razem unikalny Boski akt stwórczy, który jest niezależny od nas. Osoba duchowa jest kształtowana od początku z Boskiej Energii. Powstaje zatem nowa, wieczna istota, w którą zostanie wszczepiona osobowość wyłoniona z Osobowości Boskiej. Stwórca przekazuje jej jakby część Samego Siebie w postaci Swojej Inteligencji, Woli i Miłości oraz „kawałek” Swego Serca. Będzie to zatem dziecko zarówno rodziców, jak i Jego. Osobowe atrybuty od Boga dla poszczególnego człowieka urzeczywistniają się w momencie, gdy Stwórca podejmie decyzję, aby tchnąć z Siebie życie w rodzącą się osóbkę fizyczną. Następuje to w chwili, gdy zakończy się wielomiesięczny okres jej rozwoju w łonie matki. Takie ucieleśnienie się atrybutów od Stwórcy można przyjąć za właściwy początek Boskiego ojcostwa wobec poszczególnej jednostki.

Mam przed oczami taki obraz: z łona matki rodzi się człowiek – nowa osoba fizyczna. Równocześnie na ten obraz nakłada się inny: powoływanie przez Boga do życia nowej osoby duchowej wyłaniającej się z Niego, lecz niewidzialnej dla naszych oczu i łączącej się z tą już widzialną dla naszych zmysłów. Taki jest początek każdego z nas, bytu wiecznie istniejącego od momentu narodzin. Idziemy dalej przez życie, osiągamy stan, gdy nasze ciało fizyczne jest już stare i zbędne. Wtedy zrzucamy z siebie cielesną powłokę, która jak gdyby zwleka się z nas. Dalej żyjemy już jako właściwy duchowy człowiek. Od tego momentu jesteśmy niewidzialnym bytem, niedostępnym fizycznym zmysłom, ale żyjącym wiecznie w świecie duchowym.

Nasza wieczność jest sprawą podstawową, ale w czasie życia ziemskiego trudno to pojąć. Tymczasem wystarczy uświadomić sobie prostą prawdę: jesteśmy wieczni! Oczywiście, jesteśmy wieczni jako osoby duchowe, które pierwsze kilkadziesiąt lat życia spędzają w ciałach fizycznych.

Kiedyś tłumaczono ludziom, że po śmierci ciała fizycznego ich dusza lub duch przechodzi do „drugiego świata”. Według dość powszechnie przyjętej wiedzy religijnej człowiek mógł iść albo do nieba, albo do piekła, albo do czyśćca. Znaczenie tych trzech miejsc będzie wymagało specjalnego wyjaśnienia w dalszych częściach niniejszego opracowania. Teraz jednak zajmę się pojęciami: dusza, duch i osoba duchowa.

Najpierw trzeba zaznaczyć, że wszystkie te pojęcia badamy dlatego, że po śmierci fizycznej czeka na nas wieczne życie w innym wymiarze i w wiecznym środowisku, bez względu na to, czy będziemy je prowadzić w postaci ducha, duszy czy osoby duchowej. Co zatem te trzy terminy oznaczają w moim opracowaniu?

Znane są powiedzenia: „w tym domu nie ma żywego ducha” lub „tu nie ma żywej duszy” używane dla podkreślenia faktu, że nie ma tam nikogo (żadnego człowieka). Pomaga nam to zrozumieć, że w zasadzie właściwy człowiek to jego osoba duchowa zwana potocznie duchem, a w wielu religiach duszą. Zatem te trzy określenia: osoba duchowa, duch i dusza posiadają według mnie odrębne znaczenia.

W moim opracowaniu używam przede wszystkim pojęć osoba fizyczna i osoba duchowa. Są one razem zjednoczoną jednostką ludzką. Teologia chrześcijańska używa w tym przypadku określeń ciało i dusza. Ja też w podobny sposób rozgraniczam te dwa podstawowe pojęcia. Ciało człowieka to organizm biologiczny, który nazwałem osobą fizyczną. Dla mnie te dwa terminy są prawie jednoznaczne. Tymczasem użycie terminu osoba duchowa, zamiast określenia duch lub dusza, może być dla wielu odbiorców trudne do zrozumienia. Używam tej nazwy, gdyż osoba duchowa stanowi właściwą istotę ludzką. Jest ona o wiele precyzyjniejszą nazwą niż duch. Właśnie w odniesieniu do człowieka unikam terminu duch, gdyż w potocznym rozumieniu oznacza on bardzo szeroką gamę istot duchowych, takich jak aniołowie, duchy zmarłych, demony, diabły, rusałki itp. Równocześnie w moich rozważaniach pojęcie duszy rezerwuję do opisania wewnętrznego charakteru danego bytu. W dalszej części tego rozdziału wyjaśniam dokładnie, jak rozumiem pojęcie duszy ludzkiej. Ogólnie nie jest ona jakimś samodzielnym bytem, ale raczej wewnętrzną, nieodłączną naturą kierującą człowiekiem. Wzorem do jej określenia jest jak gdyby „Dusza Boska”, to znaczy – atrybuty Ducha Bożego. Są to przede wszystkim: Jego Inteligencja, Wola i Uczuciowość, które tworzą jakby Jego Wewnętrzny Charakter. Przenika On wszechobecną Energię Pierwszej Przyczyny, którą dla naszej wyobraźni można nazwać Ciałem Duchowym Boga.

Reasumując, człowiek nie został stworzony tak jak wszystko inne we wszechświecie. Został bowiem zrodzony z Bytu Pierwoistnego, który z tego powodu powinien być nazywany Ojcem Niebieskim.

Każde narodziny nowego człowieka są kolejnym asumptem w rozwoju Samego Boga, aktem poszerzania Jego obecności we wszechświecie. To tak, jakby dzięki naszym narodzinom rozwijał się Sam Ojciec Niebieski, mimo że jest już doskonałym bytem. To twierdzenie odnosi się do sytuacji, w której nasz świat rozwijałby się od początku zgodnie z koncepcją Stwórcy. W ten sposób, za naszym pośrednictwem, Stwórca może realizować Swoje wewnętrzne pragnienie rozwoju, który jest podstawowym mechanizmem istnienia całego wszechstworzenia. Jest on główną zasadą zarówno naszej osobowości, jak i Osobowości Boga. Tak jak wyjaśniałem to w poprzednich rozdziałach, każdy z nas został stworzony, aby stać się jakby przedłużeniem Stwórcy, a właściwie zbiorowym dopełnieniem Boga. Oczywiście, realizacja tej koncepcji będzie możliwa, gdy człowiek osiągnie przewidzianą przez Stwórcę dojrzałość, którą należy rozumieć w kategoriach ludzkich jako doskonałość. Podkreślał to wyraźnie jedyny doskonały człowiek chodzący po Ziemi, Jezus Chrystus, słowami: „bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski” (Mt 5, 48). Niestety, ta prośba Jezusa pozostaje wciąż niespełniona.

Doskonały człowiek to taki, który odzwierciedla, jako pojedynczy byt, wszystkie podstawowe atrybuty Boga, to znaczy Jego Serce, Inteligencję, Wolę i Uczuciowość. To odzwierciedlenie oznacza właściwie odziedziczenie osobowości od Boga na skalę poszczególnej istoty ludzkiej. Przejęte od Boga cechy tworzą osobowość ludzką, którą można opisać jako pierwotną naturę. Powinna ona kierować życiem każdego z nas. Składają się na nią funkcje inteligencji, odbierane jako działania rozumowe, funkcje uczuciowości, odbierane jako działania emocjonalne lub intuicyjne oraz funkcje woli, odbierane jako działania celowe lub rozwojowe. W naszej pierwotnej naturze wszystkie te atrybuty są harmonijnie wyważone i dojrzałe, choć ujawniają się w pełni dopiero po dojściu jednostki ludzkiej do doskonałości. Działanie uczuciowości, wynikające z serca, jest główną siłą sprawczą pozostającą zawsze w zgodzie z działaniem inteligencji i woli. Doskonały człowiek nie kieruje się bowiem w pierwszej kolejności rozumem czy chęcią spełnienia swoich pragnień, ale działa z potrzeby miłości inspirowanej przez serce. Na tym polega podobieństwo doskonałego człowieka do Ojca Niebieskiego. Doskonałość człowieka realizuje się oczywiście w jego osobie duchowej rozwijającej się w oparciu o osobę fizyczną. 

Osoba fizyczna to nasze ciało fizyczne obdarzone instynktem życia, czyli czymś na kształt instynktu u zwierząt. Jednak w przypadku człowieka nie jest to typowy instynkt, choć funkcjonują w nim odruchy warunkowe i bezwarunkowe. W przypadku zwierząt ten wewnętrzny zmysł można nazwać duszą zwierzęcą. Tymczasem ludzkim ciałem fizycznym rządzi wewnętrzna natura kierująca, którą nazywam duszą fizyczną. W takim razie osoba fizyczna to byt fizyczny podobny do bytu zwierzęcego, ale reprezentująca najwyższe stadium rozwoju. Tak jak w przypadku zwierząt, ta osoba jest ściśle związana z otaczającą nas przyrodą i podlega wszystkim prawom w niej obowiązującym. Jak wszystkie byty fizyczne, w określonym czasie musi ona umrzeć. Różnica między osobą fizyczną człowieka a nawet najbardziej rozwiniętym przedstawicielem świata zwierzęcego polega na odmiennym sensie ich istnienia. Można to opisać prostym twierdzeniem. Sensem życia zwierzęcia jest służenie osobie fizycznej człowieka, a sensem istnienia osoby fizycznej jest służenie osobie duchowej.

Być może ciało człowieka, podobne do ciała zwierząt, mogłoby teoretycznie żyć bez osoby duchowej, ale jego funkcjonowanie jest całkowicie z nią związane. Dlatego, wraz z jej odejściem, również z osoby fizycznej uchodzi życie biologiczne. Spowodowane jest to przerwaniem strumienia energii duchowej łączącego oba te byty. Bez osoby duchowej ciało fizyczne traci sens dalszej egzystencji. Tu ujawnia się kolosalna różnica między sensem życia zwierzęcia i człowieka.

Osoba duchowa, poza innymi atrybutami, jest bazą dla jednego z najważniejszych przejawów podmiotowego działania osobowości człowieka, jakim jest wolność. To właśnie w jej ramach możemy zamanifestować swoją wolną wolę. W jakim jednak stopniu wolność dotyczy ludzkiej osoby duchowej, a w jakim stopniu osoby fizycznej? 

Podczas gdy wolność jest głęboko wpisana w charakter osoby duchowej, to osoba fizyczna ma bardzo mało wspólnego z prawdziwą wolnością przypisaną człowiekowi. Życie fizyczne to właściwie cały ciąg konieczności, „musów” i obowiązków, czyli tego wszystkiego, co nie jest swobodnym istnieniem. Nie chodzi tu oczywiście o fakt, czy dany człowiek został osadzony w więzieniu, czy prowadzi swobodne życie. Chodzi o to, że osoba fizyczna musi jeść, pić, oddychać, spać i wykonywać setki innych czynności fizjologicznych, bez których nie może żyć. Musi też istnieć w społeczeństwie, mieszkać, pracować, obracać pieniędzmi oraz posługiwać się różnymi innymi środkami współpracy i komunikacji społecznej, gdyż inaczej będzie tak zwanym wyrzutkiem społecznym. Równocześnie każdy z nas jest zobowiązany do przestrzegania ogromnej liczby przepisów, praw oraz nakazów i zakazów, ponieważ jeśli tego nie zrobi, to trafi do miejsca, które jest symbolem braku wolności, czyli do więzienia. Czy to jest prawdziwa wolność?

Wynika z tego, że osoba fizyczna ma bardzo mały zakres swobody i nie może postępować wbrew istniejącym prawom, czyli właściwie nie jest wolna.

W przeciwieństwie do niej osoba duchowa może korzystać z przypisanej jej wolności. Odczuwać ją może z pewnymi ograniczeniami już w czasie życia ziemskiego, ale w pełni staje się wolna po opuszczeniu ciała fizycznego. Również i jej dotyczy uwaga, że wolność to nie anarchia, gdyż jest ona określona prawem najwyższym, czyli naturalnym prawem Bożym, które opisuję w tym opracowaniu w różnych miejscach. Pewną definicję właściwego stanu człowieka przedstawił papież Jan Paweł II, stwierdzając, że nie ma wolności bez Boga. Jest to zgodne z moimi twierdzeniami zawartymi w dwóch pierwszych zdaniach tego akapitu. Świat kształtowany przez doskonałego Stwórcę jest wolny dzięki temu, że zasady, według których został stworzony, odzwierciedlają Jego absolutnie autonomiczną i niezależną Osobowość. Wieczność i nieskończoność, wywodzące się od Stwórcy, są najczęściej utożsamiane ze stanem pozbawionym jakichkolwiek ograniczeń. Dlatego Prawa Boże nie mogą być postrzegane jako ograniczenie wolności. W świecie duchowym pod Jego zwierzchnictwem w naturalny sposób odczuwa się całkowitą wolność połączoną z poczuciem wszechmocy. To daje ogromną radość i pełne zrozumienie właściwej pozycji człowieka wobec przebywającego z nim Ojca Niebieskiego. Człowiek został stworzony „na obraz i podobieństwo” Stwórcy, aby po przejściu przez życie fizyczne stać się w świecie pozamaterialnym istotą Jemu podobną, to znaczy całkowicie wolną. Takiej wolności wszyscy podświadomie pragną, ale jest ona na razie nieosiągalna.

Jak już przedtem wyjaśniałem, osoba duchowa człowieka to właściwie sam człowiek. To ona została stworzona na „obraz i podobieństwo”, gdyż jej wzorzec, czyli Duch Boży, jest Boską Osobą Duchową. Zatem osoba duchowa to byt duchowy posiadający ciało duchowe i centralny atrybut duchowy, który nazwę duszą duchową. Ciało duchowe, zwane czasem ciałem astralnym, to baza energii życiowej dla naszego wiecznego istnienia. Zostało ono ukształtowane z Energii Bożej i jest kierowane przez wspomnianą duszę duchową stanowiącą centrum istnienia i kwintesencję osobowości ludzkiej. Duszę duchową najlepiej nazwać wewnętrzną nieodłączną naturą kierującą, której funkcjonowanie uzewnętrznia się w postaci pierwotnej natury człowieka. Wyłoniła się ona z Osobowości Boga, naszego Ojca. W połączeniu z Energią od Niego, zawartą w naszym niematerialnym ciele, czyni nas ona wiecznymi osobowościami i Jego dziećmi. Tak jak dusza fizyczna w ciele każdego z nas kieruje naszymi pięcioma zmysłami i stanowi instynkt podtrzymujący życie, tak i dusza duchowa pełni podobne funkcje wobec osoby duchowej człowieka, kierując jego zmysłami duchowymi i stanowiąc centrum jego inteligencji, woli i uczuciowości.

Patrząc na człowieka widzimy tylko osobę fizyczną, a nie widzimy tkwiącej w niej osoby duchowej. Dlaczego tak jest?

Nie jesteśmy w stanie zobaczyć energii. Staramy się ją zlokalizować, ale najczęściej jesteśmy skazani jedynie na zaakceptowanie skutków jej działania. Ten życiowy „budulec”, wywodzący się z Energii Pierwszej Przyczyny, towarzyszy nam w życiu fizycznym jako ta „widzialna energia”, przekształcona w materię. Równocześnie istnieje też w nas ta „niewidzialna”, wypełniająca świat duchowy, pochodząca również z tego samego źródła. Dotyczy to więc zarówno naszej osoby fizycznej, jak i duchowej. Z całą pewnością osoba fizyczna jest większym „konsumentem” praenergii od Boga niż duchowa, gdyż jest materialna. Faktem jest, że Stwórca zaangażował w świat fizyczny olbrzymią ilość praenergii. Pokazuje to wyraźnie równanie podane przez Einsteina (E=mc²), w którym prędkość światła podniesiona do drugiej potęgi jest współczynnikiem ilościowym obrazującym, jaki ogrom energii jest potrzebny do utworzenia materii. Trzeba otwarcie powiedzieć, że tylko Bóg to potrafi.

Osoba fizyczna korzysta z przekształconej w materię energii w ciągu całego życia, trwającego od zapłodnienia w łonie matki do czasu powrotu jej składników do natury po rozkładzie zwłok. Jak podkreślałem poprzednio, jest ona ogromnym „użytkownikiem” praenergii, choć tylko w ograniczonym czasie. Dzięki temu jest widzialna i może spełnić swoją krótką misję doprowadzenia osoby duchowej do dojrzałości. Ta też jest „użytkownikiem” praenergii, choć o dużo mniejszym natężeniu, ale za to w zdecydowanie dłuższym czasie, czyli przez całą wieczność. Obie są zatem miejscem jej koncentracji i użytkowania, tylko że w różnej skali i w różnym czasie.

Trwała koncentracja praenergii, która została użyta przez Stwórcę do ukształtowania naszej osoby duchowej, jest przeznaczona tylko do życia poza czasem i przestrzenią. Nie ma potrzeby, aby nasza osoba duchowa była widzialna w świecie fizycznym, ponieważ na czas swego wzrastania do pełnej dojrzałości zostaje ulokowana w widzialnej osobie fizycznej. Tylko w pierwszej, fizycznej fazie życia przeznaczonej do rozwoju człowieka musi ona współgrać harmonijnie z praenergią przekształconą w ciało fizyczne. Potem opuszcza obumarłe ciało fizyczne i odtąd kontynuuje życie już jako niewidzialna dla naszych oczu. Poza naprawdę wyjątkowymi sytuacjami ta skoncentrowana energia, z której jest utworzona, nie zostaje już nigdy przekształcona w materię.

Oczywiście, w wyjątkowych sytuacjach osoba duchowa może być wyczuwalna w naszym fizycznym świecie, a nawet stać się widzialna dla naszych oczu. Nazywam to „ufizycznieniem się” (począwszy od tego miejsca nie będę już używał cudzysłowu). Jest kilka form takiego ufizycznienia się. Zacznę od najmniejszej ingerencji duchowej w naszą fizyczną rzeczywistość. Jeżeli ktoś pozostaje w silnym duchowym pobudzeniu, to może wyczuć w swoim otoczeniu koncentrację energii wynikającą z obecności takiej osoby, a nawet rozpoznać ją bez jej wizualizacji. Tak się dzieje przy równoczesnym użyciu wyobraźni i zmysłów duchowych obu stron zaangażowanych w to zjawisko. Wówczas można nawet porozumieć się z taką niewidzialną osobą, to znaczy dowiedzieć się, czego ona od nas chce. Dokonuje się tego, na przykład używając telepatii lub pozostając samemu w hipnozie. Wówczas taka osoba duchowa może zrozumieć, co chcemy jej przekazać. Przy trochę większej koncentracji energii następuje „fizyczne” jej uformowanie, czyli „ubranie” jej w widzialną formę, gdyż koncentracja jej energii duchowej jest już wystarczająca, aby nie przepuszczać promieni światła. Taka osoba duchowa wygląda jak cień albo mgiełka. W ten sposób objawiają się tak zwane duchy, które widziały pewne osoby. Wyglądają one jak zwiewna postać. Bazuję tu na licznych świadectwach i wspomnieniach ludzi, którzy coś takiego przeżyli, ale nie mam możliwości zweryfikowania tego. Trochę inaczej wygląda większa koncentracja energii duchowej. Wtedy osoba duchowa wygląda jak fizyczna postać i może wykonywać różne czynności. Na przykład aniołowie przybierali postać fizyczną, przekazywali pewne informacje, wykonywali różne prace i zachowywali się podobnie jak ludzie. Z Biblii wiemy, że pewien anioł walczył z Jakubem, archanioł Gabriel rozmawiał z Marią, a jeszcze inny wyłamał kraty w więzieniu, gdzie przebywał św. Piotr. Nie była to jednak zwykła materializacja ani wizualizacja. To zjawisko najlepiej określa wspomniany już przedtem termin: ufizycznianie się, który opisuje czynność pojawienia się na krótko postaci duchowej w świecie fizycznym. Nie jest to może określenie związane z typowymi zjawiskami w naszym świecie, ale oddaje sens opisywanego zjawiska. Czasami potrzebna jest jeszcze inna osoba zwana medium. Dodaje ona do tej przemiany swoją wolę i energię, której ogromna ilość musi być użyta nawet przy krótkim ufizycznieniu się. Oprócz tego wszystkiego trzeba zauważyć, że osoba ze świata niewidzialnego musi chcieć być widziana, gdyż do ufizycznienia się potrzebna jest jej wola mobilizująca energię duchową. Maksymalne działanie tego zjawiska pokazał sam Jezus Chrystus. Po Swoim zmartwychwstaniu był w pełni widzialny, mówił, poruszał się i wykonywał różne czynności jak zwykły człowiek. Wiele razy, gdy tylko tego chciał, pojawiał się wśród Swoich uczniów, korzystając z faktu, że i oni byli „energetycznie” przygotowani i zaangażowani w Jego obecność. To wszystko potwierdza zgodny z planem Stwórcy fakt wieczności i wieczności osoby duchowej.

Bóg nie stworzył człowieka po to, aby umierał. Śmierć ciała fizycznego od początku była przewidziana przez Stwórcę. Nie może ona być jakąś tragedią czy powodem do cierpień dla najbliższego otoczenia danej osoby. Bóg z utęsknieniem czeka na każde Swoje dziecko, gdyż każdy z nas może przynieść Ojcu Niebieskiemu niepowtarzalną radość i szczęście. W Królestwie Niebieskim, w idealnym świecie, śmierć fizyczna kończy etap wzrostu człowieka do doskonałości i dlatego jest okazją do wielkiej radości. To tak, jakby zdał on „życiową maturę” i wszystko stanęło przed nim otworem. Nasze życie fizyczne można też porównać do czasu trwania ciąży lub okresu inkubacji. Po opuszczeniu ziemskiej powłoki, czyli odrzuceniu ciała materialnego, każdy będzie mógł żyć wiecznie.  Będzie cieszył się wolnością w całym nieskończonym wszechświecie, a przede wszystkim istnieniem w symbiozie z Ojcem Niebieskim.

Zależności między osobą fizyczną a osobą duchową opiszę jeszcze dokładniej w części dotyczącej świata duchowego.

W obecnych czasach o osobie duchowej człowieka prawie się nie mówi. Często w taki byt po prostu się nie wierzy. A szkoda, gdyż jasne zrozumienie zasad jej istnienia i roli w naszym życiu mogłoby bardzo uporządkować wizję przyszłości każdego z nas. Wiara, a może pewność, że każdy człowiek jest wieczny i po śmierci fizycznej kontynuuje życie w świecie duchowym, jest potrzebna każdemu z nas. Przeniosłoby to ciężar zmagań w życiu doczesnym o sprawy nieistotne dla przyszłej egzystencji w świecie duchowym w sferę konkretnych przygotowań do najważniejszej części naszego życia. Wówczas liczne „przyziemne” sprawy tak bardzo nie obciążałyby naszego ziemskiego marszu ku wieczności.

Osoba duchowa jest unikalnym bytem, istotą pochodzącą od Boga i noszącą w sobie Jego odziedziczone przymioty. Z tego punktu widzenia ludzie są absolutnie równi, ponieważ mają w swojej osobie duchowej równe względem siebie, lecz zarazem unikalne konfiguracje przymiotów przejętych od Boga. W idealnym świecie ta równość będzie oczywistą regułą, ale w obecnej rzeczywistości wartość poszczególnego człowieka jest oceniana najczęściej fałszywie i całkowicie niezgodnie z pierwotną koncepcją Stwórcy.

Człowiek, który osiągnął doskonałość osobistą w idealnym świecie, jest szczytowym dziełem Stwórcy, w pełni dokończonym i ustabilizowanym na wieczność. Odzwierciedla on w maksymalny sposób przymioty Boga. Nie ma potrzeby wyobrażać sobie kogoś jeszcze wspanialszego i doskonalszego. Stwórca włożył w Swoje dzieło wszystko, co miał najlepsze. Stąd ważny wniosek, że gdyby gdzieś w kosmosie, na dowolnej planecie, nastąpiło stworzenie jeszcze kolejnych ludzi na Jego „obraz i podobieństwo”, to przypuszczalnie byliby oni identyczni jak my na Ziemi.

Następny temat tego opracowania

Człowiek a wszechstworzenie wyjaśni więcej szczegółów dotyczących miejsca człowieka we wszechświecie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Wizja wieczności  “ISTOTA”